Co ja tutaj robię ?
Przede wszystkim używam życia, póki jeszcze czas. Mam 63 lata i po raz pierwszy wsiadłam na kajak „VIKINGÓW” u Marcina i Karoli. Bez obaw, bez strachu ? Z pewnością nie ! Ale nie byłam sama, płynęłam z mężem, który kocha kajaki. Przekonała mnie niewielka głębokość rzeki Rurzycy oraz to, że tym samym szlakiem pływał papież Jan Paweł II. No i oczywiście moja wrodzona przekora – skoro papież dał radę, to dlaczego niby ja nie dam ? Całe życie ciężko pracowałam, więc teraz będę ” ciężko ” wypoczywać, i mięśniami, i wszystkimi zmysłami. Kocham przyrodę a tutaj jest jej nawet w nadmiarze. Wodę też kocham, choć boję się głębokości. Ale skoro mogłam łowić dorsze na Bałtyku podczas potężnego szkwału, to spływ kajakiem będzie dla mnie ” bułką z masłem „.
Odpoczynek i relaks wśród ptasich treli i świergotu jest jak wielka nagroda za życie na wypełnionym smogiem Śląsku. No i popłynęłam z prądem, trochę też na ratunek moim płucom. Było wspaniałe, było radośnie, ale nie głośno. Jakimś cudem nie miałam pęcherzy na dłoniach, ramiona mnie nie bolały. Ba, nawet kręgosłup po operacji i wstawieniu implantów miał się bardzo dobrze. Ani razu nie zajęczał, nie marudził. Przekroczyłam kolejną barierę niepewności i odrobiny strachu. Jestem bogatsza o nowe, niezwykle miłe doświadczenie wśród miłych, uśmiechniętych ludzi. Okazało się, nie po raz pierwszy zresztą, że śmiech i przyroda leczą wszystkie dolegliwości.
0 komentarze/y